Al Nur – medycyna ludowa

Al Nur to najnowsza metoda uzdrawiania pojawiająca się w Europie, a mająca już swoich zwolenników na terenie Australii, Azji, Ameryki. Jest niezwykle prosta i bardzo skuteczna w różnych dolegliwościach fizycznych i psychicznych. Każdy potrafi się jej nauczyć. Popularność zyskuje dzięki wysokim efektom poprawy stanu zdrowia u pacjentów, u których stwierdzono depresje, nerwice, stany lękowe i inne choroby uznawane za nieuleczalne.

 

Trudno ustalić autorstwo tej metody, bo pochodzi z Indii, Chin, Japonii i Półwyspu Arabskiego. Bazuje zasadniczo na ludowej medycynie i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie od setek lat. Do tej pory, podczas moich podróży po świecie, poznałem około stu metod ludowych. Wszystkie są do siebie niezwykle podobne. Każda z nich bazuje na wykorzystywaniu darów natury w postaci ziół i roślin a także na działaniu energii i magii. Działanie energii polega na uspokojeniu i wprowadzeniu w stan relaksu siebie lub pacjenta, przyłożeniu dłoni do chorych miejsc i działaniu leczniczym. Wyzdrowienie następuje wówczas, gdy pacjent odczuje ulgę i przepływ energii.

 

Medycyna ludowa od tysięcy lat fascynuje świat swoją prostotą i skutecznością. Jak wiele chorych zostało uleczonych przy pomocy ziół i innych metod, stosowanych jedynie przez nasze prababki. Do dnia dzisiejszego fascynują i mają swój renesans. Medycyna klasyczna w dziedzinie ratowania życia poczyniła znaczne postępy. Mam tu na myśli transplantacje, bypassy itp. Ale w walce z chorobami przewlekłymi, niestety stoi w miejscu. Gdy dołączymy do tego jeszcze całą politykę wielkich ośrodków farmaceutycznych, to okazuje się nawet, że chorych zamiast ubywać, stale przybywa i to na te jednostki chorobowe, które były całkiem skutecznie zwalczane jeszcze 30 lat temu.

Do dnia dzisiejszego w medycynie ludowej stosuje się zimne kąpiele wodne w celu uzyskania lepszej odporności organizmu. Ale nie zapominajmy, że to nie ksiądz Kneipp jest wynalazcą tej metody. Już starożytni Rzymianie, Spartanie i Germanie wykorzystywali lodowate kąpiele w celu uniknięcia przeziębień. W Rosji, każde nowonarodzone dziecko, maczane było po urodzeniu w zimnej wodzie. Zapalenie płuc do dnia dzisiejszego leczymy stosując „płaszcz hiszpański”, czyli podomkę zamoczoną w  lodowatej wodzie i nakładaną na noc na chorego. Skutek jest niesamowity. Szkoda, że dopiero wtedy zaczynamy stosować te sposoby, gdy „przejdziemy” bezskutecznie przez wszystkie antybiotyki. Dzisiaj już wiemy, że zimna woda wytwarza masę białych ciałek krwi, które odpowiedzialne są za zwalczanie w chorym organizmie bakterii.

Mnóstwo modelek zrezygnowało z cudownych chemicznych preparatów na korzyść zwykłej pokrzywy, by zregenerować swoje włosy. Nasze prababki nie wiedziały, że w pokrzywie jest najbardziej przyswajalne żelazo, które znakomicie przenosi cząsteczki tlenu do organizmu, ale wiedziały, że jest to panaceum na wiele innych schorzeń. Wszelkie znamiona skórne, rany po ukąszeniach i ugryzieniach, do dzisiaj są kurowane babką lancetowatą. Nie wspominam już nawet o miodzie, pyłku pszczelim i o wosku. Środki te są stosowane od tysięcy lat i to stale na te same dolegliwości. Wielu chemików mierzyło się niejednokrotnie z naszą pszczołą, próbując ulepszyć niejako skład wytwarzanych przez nią produktów. Nic jednakże z tego nie wyszło, pomimo obiecywanych wielkich nagród. Człowiek wobec przyrody jest zawsze bezbronny i powinien jedynie współpracować, wykorzystując jej mądrość.

W Polsce żył taki mądry człowiek, Oskar Kolberg, który całe swoje życie poświęcił się kulturze ludowej. Zajmował się w zasadzie wszystkim, co dotyczyło polskiej wsi. Od przyśpiewek, strojów, obyczajów począwszy, po ludową medycynę. Jego opracowania zawarte są w dziesiątkach tomów i przetłumaczone na różne języki świata. Szkoda, że prywatne kliniki we Francji, Niemiec, Holandii i Włoch, z powodzeniem stosują opisywane przez niego sposoby niwelujące określone stany chorobowe, ale niestety Polska nie. W Polsce stale wolimy chemię. Na szczęście coraz więcej mówi się o dawnych ludowych metodach leczenia, tak więc wzrasta świadomość społeczeństwa.

 

Jeśli chodzi o depresje, załamania nerwowe, autyzm i tzw. choroby przewlekłe to medycyna klasyczna jest to zupełnie bezbronna. Faszerowanie chemią nie leczy, a jedynie otępia. Stąd choroby nerwowe leczone są całe życie pacjenta. Dlaczego nie np. przez pół roku, rok? Ale to nikogo nie interesuje. Taki chory z pewnością nikomu się nie poskarży, bo nikt go nie wysłucha. Metody chińskie i Indii, doskonale radzą sobie z tymi chorobami, stosując szarin, wyciąg z drzewa o tej samej nazwie, występującego na obszarach Birmy. Środek ten stosowano w medycynie ludowej od setek lat. Nawet Richard Burton, amerykański aktor, publicznie wyznawał, jak bardzo pomogli mu prości ludzie z Indii, w jego zahamowaniach nerwowych i próbach samobójczych. Dzisiaj chemicy od 25 lat próbują „wyłuskać” skład chemiczny tego drzewa – i nic, fiasko. Na chorobę Alzheimera, dawno temu w Niemczech, stosowano słynną stokrotkę górską „Edelweiss”. Śpiewała o niej nawet Marena Dietrich w kabaretach berlińskich, przed wojną. Dzisiaj o tej stokrotce nic nie wiadomo. Lekarze z Brna i Lucerny, wyszukują ludzi, aby zbierali im te rośliny do prywatnych klinik, w których z racji wysokich cen leczenia muszą być zauważalne efekty.

Do dnia dzisiejszego „róża” na twarzy, nie jest dokładnie zbadana ani jej etymologia. Mądry lekarz od razu wysyła chorego z takim problemem do ludowego znachora. Na wschodzie Polski, we wsiach mieszkają tzw. „szeptuchy”, które „zdejmują” tę niebezpieczną chorobę, jednym pociągnięciem ręki. I nie ma jak dotąd innego sposobu. Liszaje twarzowe, ryż wrzodowaty na ciele, plamica – leczone są jedynie u znachorów. Śmieszne są może ich metody, bo nie każdy rozumie sens palenia lnu na głowie, plucia w twarz i przykładanie choremu dziecku do ucha szklanki z wodą. Skuteczność jednakże ludowej medycyny swoją skutecznością, dosłownie powala. Rak wargi leczony jest do dzisiaj kałem i to w samym Londynie. Nikt nikogo nie pyta, czy to obrzydliwe, czy nie. Chory zrobi wszystko, aby wyzdrowieć. Migreny, stany zapalne, otwarte rany, na terenie krajów arabskich, są leczone na pustyni tylko gorącym piaskiem.

Prostota tych wszystkich ludowych metod, po prostu szokuje. Jak daleko odbiegliśmy od prawdy, która jest niekiedy na wyciągnięcie ręki. A my szukamy coraz bardziej skomplikowanych rozwiązań, badamy, testujemy – i nic. Mając do czynienia z mądrością ludowej medycyny, po prostu zamilknijmy i uczmy się od ludzi, którzy mają czasami trudności z pisaniem, ale ich wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, nadal potrafi uzdrowić chorych ludzi. Tak więc trzeba tylko trochę pokory i dużego umiaru w ocenach tych prostych ludzi i ich wspaniałych metod. Miałem wielkie szczęście spotykać takich ludzi na całym świecie i zapoznać się z ich metodami leczenia. Ponad 30 lat testuję ich mądrość i zawsze jestem mile zaskakiwany ich skutecznością. Najnowsza metoda uzdrawiania „AL NUR”, którą promuję w świecie- jest właśnie oparta na tej starej, sprawdzonej poprzez stulecia wiedzy.

 

Prof. dr Anton Kallas